Jako, że zjeżdżalnia miała z góry określony zarys, zacząłem rysować w głowie projekt i jednocześnie szukać ulepszeń i inspiracji, by zrobić coś extra! Tym sposobem szybko trafiłem na Instagram i Pinterest (nie jestem już pewien, która kopalnia pomysłów to była, przez co wymieniam oba te zacne serwisy). I tak od zjeżdżalni mechanizmem łańcuchowym docieramy do całej masy inspiracji do realizacji których mógłbym użyć mój (wtedy) świeżo zakupiony sprzęt. Błądząc poprzez gąszcz drewnianych kluczy, wkrętarek i innego typu drewnianych cudeniek trafiłem na TO! Drewniany motocykl na biegunach! W tym momencie obudziły się moje dziecięce marzenia o własnym motocyklu oraz wspomnienia wielkiego Suzuki stojącego garażu - to znaczyło tylko jedno! Tego pomysłu nie można tak po prostu zostawić, go trzeba zrealizować!
Choć pomysł zjeżdżalni po czasie upadł i nigdy nie powstał (choć kiedyś... kto wie), to idea drewnianego motocykla nadal siedziała gdzieś w mojej głowie. Czas leciał, a produkcja nadal była odkładana przez brak czasu, brak pieniędzy, czy choćby brak okazji. Ale po kilku miesiącach stało się! Pojawiła się idealna okazja! Urodziny mojego siostrzeńca Nikodema. W końcu drugie urodziny, to najlepszy moment na pierwszy motocykl!
Czasu było niewiele, a pracy dużo. Na szczęście do pomocy wkroczył mój brat, który niedawno poczuł powołanie do majsterkowania (zwłaszcza w drewnie) i podobnie jak ja zakochał się w drewnianym motocyklu. Plan był prosty i szybki - szykujemy materiały i narzędzia, po czym zabieramy się do pracy. W końcu na całość mamy niecałe 2 tygodnie!
W końcu prace ruszyły pełną parą, doba robocza wydłużyła się do godziny 11:00-12:00 w nocy, a garaż pokrywała coraz grubsza warstwa pyłu i trocin. Z każdym nowym elementem, niepowodzenia odchodziły w niepamięć. Widok pierwszych zarysów tworzącego się cudeńka dodawał sił i chęci do dalszej pracy. Nie przeszkadzało zmęczenie, późna pora, czy wizja porannego budzika na kolejne 8 godzin w pracy przed wyprawą do mojej garażowej stolarni.
Choć prace trwały w najlepsze, nie mogło obyć się bez wpadek! Tak już to bywa, że projekty zawsze mają niedociągnięcia i błędy - zwłaszcza gdy sam wtykam w nie paluchy (albo sam je tworzę). A może by tak dodać jeszcze taki element? A czy jest to wystarczająco wytrzymałe dla małego Niki Laudy? A dlaczego liczniki są do góry nogami? Takich pytań jest wiele, a czasu jak zawsze za mało. Termin? Tylko nieco przeciągnięty - ale czymże jest kilka dni względem branży budowlanej! Lakier też sam nie wyschnie, chociaż...:) Na szczęście udało się! Impreza urodzinowa na motorze - czy może być coś piękniejszego dla małego rozrabiaki?
Jest to chyba mój największy i najtrudniejszy projekt, jaki do tej pory zrobiłem. Mimo iż wydaje się że to tylko kilka kawałków sklejki wyciętych wyrzynarką i skręconych ze sobą, to realia były zupełnie inne. Pod tą cienką warstwą lakieru kryje się wiele godzin nauki, pracy i poświęcenia.
Nim podzielę się resztą zdjęć, musze się przyznać, że tym razem projekt nie jest mój - można go kupić na stronie cgtrader. Tak jak już wcześniej pisałem, musiałem wepchnąć w niego swoje paluchy i zrobić część elementów po swojemu - w końcu zasady są po, to by je łamać, a projekty po to, by je zmieniać ;)
jest zajebisty!
OdpowiedzUsuń